czwartek, 16 kwietnia 2015

Podróż

  Cole prowadził samochód. Mika siedziała obok, zajęta obrazkami, które widziała w telefonie. Słońce świeciło mocno. Przez szyby samochodu wpadało wiosenne ciepło. Pola lśniły wręcz oślepiając. Ktoś pomyślałby, że to morze, tafla wody odbija promienie słoneczne. To była folia. Połacie pól przykryte nią aż po horyzont wywoływały tą dziwną fatamorganę.
  - Piękny dzień- powiedział Cole.
  - Tak piękny- Mika podniosła głowę z nad telefonu.
  - Myślałaś o wyjeździe?- spytał.
  - Myślałam - już dawno podjęła decyzje - pojadę.
  - Świetnie - słowa wypłynęły z jego ust w dziwny sposób - zwiedzisz świat, zawsze tego chciałaś.
  - Szkoda, że bez Ciebie.
  - Szkoda...
  Cole cieszył się szczęściem Mikki, lecz jego ambicja cierpiała. To on powinien ją tam zabrać, spełnić jej marzenie. Nie mógł, nie było go stać. Zawsze żył w cieniu innych, samotny, licząc tylko na siebie. Dzięki temu jest silny. Mika pokazała mu jak żyć z ludźmi. Wiedział, że nigdy się nie podda. Może nie będzie miał wszystkiego ale za to będzie zawsze szczęśliwy psychicznie.
  - Czeka nas wiele wspólnych podróży.
  - Bardzo wiele kochanie.
  Przed ich oczami rozpostarł się widok starych budynków, lasów sosnowych i łąki z bocianim gniazdem na słupie.
  -Jesteśmy na miejscu.
  Wokół panowała cisza, słychać było tylko szum drzew. Piękne miejsce.
  Cole otworzył bagażnik, wyjął wędkę. Przyjechali tu by łowić ryby, drugi raz w życiu Miki. Cole bardzo lubił to zajęcie choć nigdy nie złapał żadnej większej ryby, a nawet gdyby złapał nie bardzo wiedziałby co z nią zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz